w Narodowe Święto Niepodległości po Mszy św. za Ojczyznę delegacje złożyły kwiaty i znicze pod Pomnikiem upamiętniającym walczących o Niepodległość Polski na naszym terenie Kleczy i Gminy Wadowice. Historię i powstanie Pomnika przypomniał p. Krzysztof Opyrchał.
Przed pomnikiem w Kleczy
autor: p. Krzysztof OPYRCHAŁ
Witam serdecznie delegacje oraz mieszkańców, którzy przybyli na dzisiejszą uroczystość pod pomnik, aby oddać hołd walczącym o wolną Polskę. Oddać hołd poległym, także podczas II wojny światowej.
Postaram się przedstawić krótki zarys i historię powstania tego pomnika, jak i również, przedstawić historię kilku osób, których nazwiska widnieją na cokole.
Stoimy przed jedynym pomnikiem upamiętniającym mieszkańców Kleczy poległych w czasie II wojny światowej. Stojąc w tym miejscu nie możemy zapominać o żołnierzach walczących w obronie naszej Ojczyzny na przestrzeni wieków, a których groby są rozsiane nie tylko w całej niemalże Europie, ale także w wielu zakątkach świata.
Kalendarium OSP w Kleczy zawiera zapis, że w dniu 14 października 1975 roku w Domu Strażaka, odbyło się posiedzenie Społecznej Rady Wsi w sprawie budowy pomnika poległym w czasie II Wojny Światowej.
Propozycję zreferował zebranym ówczesny prezes OSP Mieczysław Oleksy. Następnie z pośród obecnych wybrano Komitet Budowy Pomnika.
Zabrał głos również członek ZBOWiD-u Józef Ryba nawiązując do wielu zgłoszonych wcześniej propozycji, gdzie pomnik mógłby stanąć. Ryba wnioskował miejsce obok Szkoły Podstawowej w Kleczy Dolnej. Jednocześnie zasugerował, by wstępne prace wykonać w czynie społecznym, oraz by wszystkie organizacje w wiosce włączyły się w finansowanie. Zdaniem wnioskodawcy można by w tym celu wykorzystać tzw. cegiełki rozprowadzane wśród mieszkańców.
Wniosek poparł sołtys Kleczy Dolnej Tadeusz Kłaput, zwracając przy tym uwagę, że o ile wykonanie pomnika jest ważne, to najważniejsze są finanse.
Pomysłów i propozycji padło wówczas wiele. Stanisław Sporysz wnioskował o zwózkę żwiru w czynie społecznym, przeprowadzenie zbiórki ulicznej i zwrócenie się z apelem do wszystkich organizacji o organizowanie zabaw tanecznych, a zyski z nich przeznaczyć na opłacenie projektu i wykonawcy. Zaś Emil Załuski podkreślił, że za wszelką cenę należy dążyć aby pomnik powstał, bowiem następne pokolenia tego nie zrobią.
Gdy wieść o budowie pomnika rozeszła się po okolicy, sprawą bardzo zainteresowali się szczególnie rodziny zmarłych i poległych podczas II wojny światowej. Zbierano informacje, pisano do różnych instytucji w sprawie swych nieżyjących bliskich.
Jednak po dobrym i szybkim starcie, wszystko stanęło w miejscu. Ówczesne władze oświatowe z niewiadomych przyczyn nie pozwoliły na zbudowanie pomnika obok szkoły. Toteż były kolejne narady, spotkania, aż wreszcie znaleziono niewielki plac przy drodze między strażacką remizą, a kościołem parafialnym.
Artysta rzeźbiarz z Bugaja koło Kalwarii Zebrzydowskiej po zapoznaniu się z projektem ocenił, że pomnik powinien być wykonany z trzech kamiennych brył.
Wykopaniem fundamentów pomnika zajęli się strażacy w czynie społecznym. Po zmontowaniu przygotowanych przez artystę kamiennych elementów przygotowano się do uroczystego odsłonięcia.
W niedzielę, 8 maja 1977 w przeddzień uroczyście wówczas obchodzonego Dnia Zwycięstwa, pod pomnik przyszło wielu mieszkańców nie tylko naszej wioski, ale także z ościennych miejscowości.
Przybyły władze polityczne, administracyjne, przedstawiciele ZBOWiD-u. Odsłonięcia dokonał wspomniany Józef Ryba, członek ZBOWiD-u, partyzant Batalionów Chłopskich. Okolicznościowe przemówienie Stanisław Sporysz rozpoczął od zdania „Przechodniu powiedz Polsce, żeśmy zginęli w słusznej sprawie”, po czym opowiedział o losach wszystkich 37 osób widniejących na tablicy.
To wszystko wydarzyło się przed 44 laty. Byłem świadkiem, tej podniosłej uroczystości, stojąc z grupą harcerzy i drużynową Marią Kałaput, tuż przed pomnikiem.
Przemawiając, Sporysz zwrócił się do nas. „ Dobrze, że na uroczystość dzisiejszą przyszła licznie młodzież i dzieci. Wam oddajemy pod opiekę ten pomnik. Zadbajcie, żeby tu ładnie zawsze było i nie wstydźcie się, idąc do szkoły wejść do ogródka, czy na łąkę i narwać świeżych kwiatów i położyć przed pomnikiem. Nie zapominajcie zapalić tradycyjnych świeć w dzień zaduszny, bo taki tylko można oddać hołd, tym którzy dla Polski zginęli. Życia przywrócić już się nie da nikomu, ale trzeba, żeby pamięć o tych ludziach przetrwała lata, żeby ich śmierć cementowała nas wszystkich wokół kraju w którym żyjemy, żeby następne pokolenia dowiedziały się o ich ofierze i uczyły się historii”.
Było to piękne przesłanie dla młodego pokolenia. Uważam, że wydana w 2018 roku przez kolegę Bogdana Szpilę i mnie książka „Klecza w latach 1939-1945” przywróciła pamięć o ówczesnych czasach. I że będzie ona przekazywana z pokolenia na pokolenie w rodzinnym gronie. I pomoże zachować pamięć o tamtych tragicznych latach.
Teraz przybliżę pamięć tylko kilku osób, które są wyryte na tablicy pomnika. Tablica nie ukazuje ile lat mieli, gdy zginęli. Wyobraźmy sobie, że wszystkie osoby z tego pomnika stoją obok postumentu machając biało-czerwonymi flagami w podziękowaniu, że tutaj jesteśmy.
Kogo byśmy zobaczyli? Z przodu obok mamy stoi roczna Małgosia Malczyk. Oboje zginęli w dniu wyzwolenia – 25 stycznia 1945 r, gdy artyleryjski pocisk trafił w ich dom. Przewracająca się ściana przygniotła leżącą na łóżku matkę z córkę podczas karmienia piersią.
Dalej jest pięcioletni Tadzio Świątek. Stoi między rodzicami, a mama rękami przysłania niewielki brzuszek, jakby chciała zasłonić i jednocześnie pokazać, że pod jej sercem jest kolejne maleństwo. Zginęli w pierwszym dniu frontu rosyjskiego, 23 stycznia, kiedy z bezpiecznego miejsca przyszli na chwilę do swego domu, by nakarmić zwierzęta. Nie zdążyli dokończyć prac, gdyż pocisk armatni uderzył w budynek. Uratował się tylko dziadek Wawrzyniec Jabłoński, który stał w drzwiach wejściowych. Podmuch wybuchu był tak duży, że wyrzucił go na podwórko w palącym ubraniu. Odniósł liczne oparzenia, ale przeżył.
Dalej w szeregu stoi w ciemnej kurtce i mroziatej spódnicy, z czarnymi długimi włosami, młoda przyszła matka – Maria Fiałek. Jej stan błogosławiony był tak zaawansowany, że na krzyk – wszyscy uciekać do piwnicy – nie potrafiła szybko znaleźć się w ukryciu. Śmierć dosięgła ją w sieni na schodach.
Z boku tej grupy stoi dwóch nieznanych mężczyzn. Nie znamy was, nie wiemy skąd wy jesteście. Nie ma Was na tablicy.
Przedstawiają się – ja to Franciszek Rychel, a obok mnie Władysław Góral, mój sąsiad z granicy Wysokiej. Ale należy do parafii Klecza i tu jest ochrzczony. Razem pojechaliśmy pod koniec stycznia 1943 roku do Krakowa, aby kupić maszynę do szycia. Zostaliśmy zatrzymani podczas łapanki w Płaszowie. Mnie przewieziono do Auschwitz, gdzie po dwóch miesiącach zakatrupiono, a wpisali w aktach, że przyczyną śmierci było wyniszczenie jelit. Władka Górala wywieźli do obozu Sachsenhausen obok Berlina w którym więźniowie pracowali nad fałszowaniem funtów brytyjskich, paszportów, wiz i pieczęci. Po roku marnej racji żywnościowej i paczkach, które mama przysyłała z suchym chlebem raz w kwartale, jego organizm nie wytrzymał. Umarł. Może znajdzie się dla nas miejsce na pomniku?
Z tyły stoi – nie chce pokazać twarzy – młoda Żydówka. Przyszła na dzisiejsze spotkanie z lasu Banasiowego, gdzie została pogrzebana, gdy zmarła ukrywając się w naszej wiosce. Nie pamięta swojego imienia i nazwiska, ale też prosi o umieszczenie jej na pomniku.
Osoby widniejące na pomniku to nie wszystkie ofiary II wojny mieszkające w Kleczy. Lista poległych jest dłuższa, niż przed chwilą wspomniałem. I jest nam znana. O niektórych dowiedzieliśmy się dopiero zbierając materiały na książkę.
Toteż z tego miejsca zwracam się do władz samorządowych, aby poczynili starania o uzupełnienie nazwisk na pomniku. Jesteśmy winni to ludziom walczącym o naszą wolność.
Zwracam się ze słowami podziękowania na ręce nauczycielek ze Szkoły Podstawowej Kleczy Dolnej, które wraz z młodzieżą przychodzą i porządkują to miejsce. Chwała wam za to. Spełniacie przesłanie Stanisława Sporysza. Tak rodzi się patriotyzm
Dziękuję lokalnym władzom powiatowym, gminnym, sołeckim, księdzu proboszczowi, organizacjom społecznym, straży pożarnej – seniorom i MDP, orkiestrze dętej za uświetnienie uroczystości, Kołu Gospodyń Wiejskich oraz dzieciom i młodzieży ze szkół podstawowych, harcerzom, że przygotowaliście delegacje i przyszliście złożyć hołd poległym. Tu w symbolicznym miejscu. Bo przecież ich groby rozrzucone są po całym świecie.
Jesteśmy tutaj razem – ludzie o różnych poglądach politycznych, o różnym stosunku do religii. Jesteśmy razem, bo jesteśmy jednym narodem. Narodem o jakże tragicznej przeszłości.
Zwracam się do ludzi autorytetu, a przede do osób starszych. Budźcie umysły, rozgrzewajcie serca swych bliskich. Budujcie patriotyzm ze szczególnym uwzględnieniem młodych pokoleń. Pokazujcie miejsca w których była przelewana krew za naszą wolność, która przecież nie jest dana raz na zawsze. Rodzice zabierajcie tam dzieci, dziadkowie wnuki. Myślę, że warto zatrzymać się w takich miejscach…
Życzę sobie i wam spokojnych przyszłych dni i miesięcy. Królu Wszechświata, Matko Królowo, miejcie nas w swej opiece,
Chwała bohaterom – Niech żyje Polska!
Dziękuje za wysłuchanie. Obiecuję, że kolejne przemówienie w dniu 3 maja będzie krótsze. Dziś należało powiedzieć to, co tak długo było przemilczane.